Kapliczki i kościóły jakoś wpadają mi w oko. I w obiektyw. Zawsze z chęcią zatrzymam się, zsiądę z roweru, wyciągnę aparat i zrobię fotkę. Najbardziej przy tych starych. Z klimatem.




Kapliczki i kościóły jakoś wpadają mi w oko. I w obiektyw. Zawsze z chęcią zatrzymam się, zsiądę z roweru, wyciągnę aparat i zrobię fotkę. Najbardziej przy tych starych. Z klimatem.




Jednym się podoba, inni (również tu na blogu) wyrażają swoją dezaprobatę do tego pomnika. Dla mnie jest to niewątpliwie okoliczna atrakcja. Po pierwsze widoki są stamtąd naprawdę niesamowite, a po drugie zazwyczaj jest tam pusto. Ani żywego ducha. Idealne miejsce na chwilę przerwy i zadumy podczas wypraw rowerowych.
Tym razm trzy zdjęcia z widokiem na pomnik Chrystusa Króla w Małej z sąsiedniego wzgórza i jedno spod samego pomnika.




Zajeżdżam tam rowerem kilka razy do roku. Ostatnio trafiłem jednak na cudowne miękkie, klimatyczne światło. Mowa o wiatraku w Różance, na Pogórzu Strzyżowskim. Bardzo urocze i zaciszne miejsce z pięknymi widokami na okolicę.



W takiej szkole to chyba wiedza łatwiej wchodzi. Podczas jednej z moich wypraw rowerowych zajechałem pod Zespół Szkół w Tyczynie, który mieści się w dawnym pałacu Wodzickich. Piękne budynki i urokliwy park. Aż się dziwię sam sobie, że wcześniej tam nie trafiłem.



Poza ciekawym kadrem, dobrym światłem, równie ważne są chmury na niebie. Taka jedna niepozorna potrafi zrobić bardzo dobrą robotę. I o ile to, co na ziemi jest zawsze takie samo, niebo za każdym razem inne.

Spotykam ich tyle podczas moich rowerowych wojaży, że już nawet nie przy każdej się zatrzymuję, aby zrobić zdjęcie. Tylko przy tych najbardziej klimatycznych, ciekawych i nietypowych. W weekend odkryłem kolejne. Obok nich przejeżdżałem już kilka razy, ale pewnie nie zwróciłem uwagi, albo po prostu wtedy nie chciało mi się zatrzymywać.



Kapliczka w trzech odsłonach. Co więcej mogę napisać. Już ją tyle razy fotografowałem, że po prostu szukam nowych nietypowych kadrów 🙂



Nepomucenów jest u nas sporo. Podczas niedzielnej wyprawy rowerowej przejeżdżałem koło trzech.
A może mijałem i więcej. Nie wiem, bo chociaż często fotografuję kapliczki, figury i krzyże, jakoś nigdy ich nie skatalogowałem. Tych co bardziej klimatycznych. Mam je w pamięci, albo o nich zapominam, a za jakiś czas znów na nie trafiam.



Kiedy wyruszałem było 6 °C , w najcieplejszym miejscu 20 °C na plusie w cieniu! Tak przynajmniej pokazywał mój termometr w nawigacji rowerowej.
Dzięki tak pięknej pogodzie mogłem wrocić do kolarstwa, które najbardziej lubię – kolarstwa fotograficznego. Bez pośpiechu, bez stresu, że mi zmarzną dłonie lub stopy. Z licznymi przystankami na podziwianie i uwiecznianie przedwiosennych widoków.
Siedemdziesiąt kilometrów po Pogórzu Strzyżowskim, po kilku ulubionych miejscówkach, jedną z najbardziej widokowych tras, jakie można tutaj wytyczyć.




Kapliczki, krzyże, pomniki. Spotykam ich mnóstwo na swojej drodze. Sporo z nich mijam dosyć często. Mam swoje ulubione w mojej najbliższej okolicy, do których ciągle wracam. Fotogenicznie położone, z dala od domostw. Często przy polnych i mniej uczęszczanych drogach.
Podczas swoich rowerowych wojaży odkryłem sporo nowych. Później często nie pamiętam gdzie się ona znajdowały i jak do nich wrócić. Ale po jakimś czasie przypadkiem trafiam na nie znowu. Jeśli są z dala od cywilizacji przystaję na chwilę, zrobię zdjęcie i pozachwycam się krajobrazem.



