Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej III

Chodźcie ze mną jeszcze raz do Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej. Tym razem na kilku zdjęciach zobaczycie „nowe” budynki, które pojawiły się tam najprawdopodobniej na potrzeby jakiejś produkcji filmowej.

Muszę przyznać, że to właśnie tam podobało mi się najbardziej – te zabudowania idealnie oddają klimat dawnej epoki. Drewniane ściany, stare dachy i światło zachodzącego słońca tworzyły sceny, które wyglądały jak kadr z filmu.

Spacerując między tymi domami, można było na chwilę zapomnieć o współczesności. Cisza, zapach drewna i delikatny wiatr sprawiały, że człowiek miał ochotę usiąść na progu i po prostu patrzeć, jak dzień powoli gaśnie.

Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej II

Pogoda jest, jaka jest – i muszę się przyznać, że przez ostatni tydzień nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Byłem co prawda raz na rowerze, ale był to wyjazd całkowicie „bezzdjęciowy”. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak sięgnąć do archiwum i pokazać kolejne kadry z ubiegłotygodniowego spaceru po Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.

Tym razem na pierwszy plan wysuwają się młyny wiatrowe – pięknie zachowane i z duszą. Wieczorne światło miękko otulało drewniane konstrukcje, a ciepły blask zachodzącego słońca sprawiał, że każdy szczegół wyglądał jak z innej epoki.

Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej I

Ile to już lat minęło, odkąd ostatni raz tam byłem…? Sporo tych latek! Mowa o Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej. Pogodne, wrześniowe popołudnie to idealny czas na wizytę — piękne, niskie słońce i światło rozproszone w powietrzu przesiąkniętym niedawnym deszczem robiły swoje.

Do tego miejsca na pewno jeszcze wrócę — nie sposób pokazać wszystkich zdjęć w jednym poście.

W mieście

Nikt by się nie spodziewał, że pojawią się tu zdjęcia z centrum miasta. Przecież Witek zwykle trzyma się z dala od takich miejsc – woli las, pola i rower. Fakt, nic się tu nie zmieniło, ale w niedzielę, będąc przejazdem w okolicy Tarnowa, skusiliśmy się z pierwszą żoną na spacer po starówce.

I było naprawdę fajnie – piękne światło do zdjęć, mało ludzi i samochodów. Czyli prawie jak w lesie. Dałem radę, a przy okazji oczywiście zrobiłem kilka zdjęć.

Kaplica św. Bartłomieja w Pstrągowej, Brzeziu

Wieczorne światło zagrało tu jak trzeba — kaplica św. Bartłomieja z Brzezia zrobiła się o tej porze niesamowicie klimatyczna. Niby zwykła budowla z XIX w. (ufundowana ok. 1878 roku przez miejscowego gospodarza Bartłomieja Fortunę jako wotum po przyjęciu do III Zakonu św. Franciszka), ale otoczenie pól i starych lip dodaje jej wyjątkowego charakteru.

Kapliczka stoi w szczerym polu, z dala od zabudowań, przy mało uczęszczanej polnej drodze. Panuje tam cisza i spokój, nie ma ludzi, a jeśli ktoś się zatrzyma, może usiąść na trawie i po prostu kontemplować to wszystko.

Ja po prostu poszedłem tam wieczorem tą polną drogą, a światło trafiło idealnie i z której strony bym jej nie fotografował, wyglądała klimatycznie i wręcz bajkowo. No… przynajmniej mnie tak się wydawało.

Nepomucen

Ile to trwało? Pewnie nie dłużej niż kilkanaście minut. Skończyłem właśnie bieganie po lesie i ruszyłem samochodem w stronę domu. Wtedy zobaczyłem ten niezwykły spektakl na niebie.

„Co to za kolor w ogóle jest?” – pomyślałem. Nie umiałem go nazwać, ale zacząłem zastanawiać się nad jakimś najbliższym miejscem do zrobienia zdjęcia. „Kawałek dalej jest Nepomucen” – przypomniałem sobie i mocniej nacisnąłem pedał gazu.

Zdążyłem w sam raz, bo chwilę później wszystko zaczęło gasnąć, a ja zostałem z cyfrowo zarejestrowanym obrazem.

Na plusie

W końcu słonecznie i w końcu bez deszczu. W końcu ciepło. Choć to ostatnie nie do końca, bo o świcie temperatura wynosiła zaledwie kilka stopni. Ale za to na plusie 🙂

Czy 4:05 to odpowiednia pora na rower? Pewnie nie do końca, ale jeśli chcesz łączyć jazdę z fotografowaniem, to jak najbardziej odpowiednia. Zwłaszcza, jeśli trzeba jeszcze dojechać do miejscówek.

No cóż, raz na jakiś czas można zarwać nockę – dla takich widoków zdecydowanie warto. Na zdjęciu urokliwa kapliczka w m. Zawadce. A może Różanka…

Jest takie miejsce

Heeeejkaaa!!! Siadajcie wygodnie, zapnijcie pasy albo przynajmniej odłóżcie herbatę, bo dziś zabieram Was w miejsce, gdzie cywilizacja trzyma się z daleka. Mowa o przepięknie usytuowanej kaplicy pw. św. Bartłomieja w Pstrągowej, Brzeziu– jak z bajki, z absolutnym spokojem i klimatem, który można by butelkować i sprzedawać jako suplement diety.

Kaplica stoi sobie przy polnej drodze, z dala od wszystkiego – ludzi, domów, klaksonów i pędzących samochodów. I właśnie w tym cały urok – cisza, porządek, żadnych śladów po weekendowych grillowiczach, tylko trawy, ptaki i to światło, które wieczorem robi z tej scenerii małe objawienie. Oczywiście wybrałem się tam późnym popołudniem, żeby złapać ją w najlepszym świetle.

No i udało się w ostatniej chwili! Słońce jeszcze tylko machnęło mi na pożegnanie złotym promieniem i znikło za chmurami, jakby specjalnie dla mnie zrobiło ostatni ukłon.
A zdjęcia? No sami zobaczcie – tylko ostrzegam: mogą wywołać niekontrolowane „WOW!” i chęć porzucenia wszystkiego, żeby ruszyć tam choćby piechotą!

Wiatrak w Różance o świcie

W sobotę o świcie gorąca nie było, ale dobre i te 3-4 stopnie. Po prostu trzeba było jechać dwa razy szybciej niż normalnie, aby było cieplej. Udałem się w stronę wiatraka w Różance. Byłem tam kilka dni temu i postanowiłem, że muszę wrócić tam o poranku.

Dotarłem na miejsce, a tam – cisza jak makiem zasiał. Nawet koguty jeszcze nie piały, jakby cały świat spał. Tylko odgłos kół roweru i śpiew ptaków przerywał tę spokojną poranną atmosferę. Rosa na trawie, gdzie niegdzie mgła unosząca się nad łąkami, wszystko to tworzyło magię wczesnego poranka. Takie chwile sprawiają, że warto wstać przed świtem, choćby i po to, by poczuć tę wyjątkową atmosferę. W końcu wiatrak w Różance, przy takim spokoju, wyglądał jak z bajki.