W listopadzie, kiedy dzień krótki, a ciemno jest i przed, i po pracy zawodowej, trzeba łapać każdą chwilę względnie ładnej pogody. Nie wyobrażam sobie siedzieć w czterech ścianach w weekend, kiedy nie pada deszcz, bo to właściwie jedyna przeszkoda do wyjścia, i to tylko wtedy, gdy leje naprawdę solidnie. A jeśli prognozy w tygodniu zapowiadają się przyzwoicie, to od czego są urlopy? W końcu po coś się je ma, właśnie na realizowanie swoich zainteresowań i hobby.
A w temacie poniższych zdjęć, to jeden z ostatnich delikatnych poranków z miękkim, subtelnym światłem. Spędziłem go nad zalewem w Kamionce i było dokładnie tak, jak lubię, cicho, spokojnie i z klimatem.




