Po sąsiedzku

O panie i panowie… to, co zobaczyłem u siebie po sąsiedzku, przebiło moje najśmielsze oczekiwania! Wyszedłem tylko na chwilę, raptem paręset metrów za dom, żeby zerknąć, jak tam kolory na drzewach przed wieczorem – i aż mnie wmurowało. Szukałem po lasach, po pagórkach, po dalszej okolicy, a tu, proszę bardzo, taki czad dosłownie za płotem!

Kiedy wszedłem na tę dróżkę, niebo zaczęło mienić się ciepłymi barwami, a drzewa płonęły czerwienią i złotem. Cisza, żadnego wiatru, tylko ciche odgłosy moich kroków i to uczucie, że trafiłem w idealny moment.

Aparat był oczywiście w pogotowiu, a każdy kadr wyglądał jak gotowy obraz – zero kombinowania, czysta natura w najlepszym wydaniu.

Opublikowane przez Witold Ochał

Projekty? Sesje? Plenery? Nie, ja tylko fotografuję.

Dodaj komentarz