Jazda przez mgły

Mgły były tylko miejscami. Gdzieniegdzie nad łąkami, a w lasach tylko na większych polanach. Słońce nie świeciło pełną parą, choć było już dosyć wysoko nad horyzontem. Zamglone powietrze pięknie blurowało krajobraz. Jakbym patrzył na świat przez zamglone okulary.

Poranek miał w sobie coś z magii – cisza była cichsza niż zwykle, a każdy oddech niósł zapachy typowe. dla wilgotnego poranka. Droga przede mną zdawała się prowadzić donikąd, a jednak chciało się jechać dalej, by zobaczyć, co kryje się za kolejnym zakrętem. Rower toczył się spokojnie, bez pośpiechu, a ja czułem, że to właśnie takie chwile tworzą prawdziwą przyjemność z jazdy. Wszystko wokół zdawało się zwalniać, jakby świat dostosował się do mojego tempa.

Mgła nad łąką, skrzypienie opon na mokrym szutrze, przelatujące od czasu do czasu ptaki – to wystarczyło, by poczuć się szczęśliwym. Warto dać sobie taką przestrzeń, by w głowie nie było planów ani listy zadań, tylko chwila tu i teraz. Weekend miał smak spokoju, a ja jechałem dalej, jakby świat czekał, żebym go na nowo odkrył.

Opublikowane przez Witold Ochał

Projekty? Sesje? Plenery? Nie, ja tylko fotografuję.

Dodaj komentarz