Ile to trwało? Pewnie nie dłużej niż kilkanaście minut. Skończyłem właśnie bieganie po lesie i ruszyłem samochodem w stronę domu. Wtedy zobaczyłem ten niezwykły spektakl na niebie.
„Co to za kolor w ogóle jest?” – pomyślałem. Nie umiałem go nazwać, ale zacząłem zastanawiać się nad jakimś najbliższym miejscem do zrobienia zdjęcia. „Kawałek dalej jest Nepomucen” – przypomniałem sobie i mocniej nacisnąłem pedał gazu.
Zdążyłem w sam raz, bo chwilę później wszystko zaczęło gasnąć, a ja zostałem z cyfrowo zarejestrowanym obrazem.

