Najpierw groźnie wyglądający szelf. Ja w tym momencie niestety bez aparatu zwiewałem w podskokach do samochodu ze spaceru. Później konkretna ulewa, która zmoczyła grzbiet, bo trzeba było jeszcze na zakupy.
Ale kiedy wróciłem do domu po aparat i pojechałem na miejscówkę, wiedziałem że tęcza będzie już moja.



