Sobota, godzina trzecia czterdzieści pięć nad ranem. Dzwoni budzik, otwieram jedno oko i od razu je zamykam z powrotem. Po chwili jednak przypominam sobie, że to nie do pracy a na rower trzeba wstać.
To zupełnie inna sprawa, z chęcią zrywam się z łóżka i godzinkę później podziwiam ten cudowny widok wschodzącego słońca nad rozległą doliną spowitą mgłami. A to dopiero początek fajnych widoków.
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-10-01.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-10-02.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-10-03.jpg)
![](https://witoldochal.blog/wp-content/uploads/2024/06/2024-06-10-04.jpg)