Słońce jeszcze nie wzeszło. Było jeszcze dosyć ciemno. Gdzieś tam przede mną wydawało mi się, że zobaczyłem jakiś ruch. Z tej odległości nie widziałem, czy to jakiś ranny grzybiarz, czy może dzikie zwierzęta. Zamglenie w niczym nie pomagało.
Spróbowałem podejść jeszcze kilkadziesiąt metrów, zerknąłem przez teleobiektyw i tak – to był jeleń. Jeleń w towarzystwie łani i cielaka. Wyglądali jak szczęśliwa rodzinka na spacerze. Dziewczęta czmychnęły w las, a głowa rodziny dostojnie przespacerował przez drogę, zerknął jeszcze od niechcenia w moją stonę i podążył za nimi.



