Słońce już wzeszło, ale schowane było jeszcze za chmurę. Wyjechałem na szczyt wzniesienia. Jeszcze kilkaset metrów i moim oczom ukazał się ten niezwykły widok. Morze mgieł w dolince. Już wiedziałem, że to będzie piękny poranek i że najlepsze przede mną, kiedy tylko wzejdzie słońce.
Zjechałem w tę wilgoć. Na dole widoczność sięgała miejscami maksymalnie kilkadziesiąt metrów. Wjechałem na kolejną górkę. Wtedy słońce już świeciło. Oniemiałem i widok prawie powalił mnie na kolana. Ale te zdjęcia to pokazywałem już wczoraj 😉




