Podstawowe zajęcie ważek to oczywiście zdobywanie pożywienia i rozmnażanie. Mnie udało się ich przyłapać na czynnościach prowadzących do tego drugiego.




Podstawowe zajęcie ważek to oczywiście zdobywanie pożywienia i rozmnażanie. Mnie udało się ich przyłapać na czynnościach prowadzących do tego drugiego.
Galasy to patologiczne narośla powstałe w wyniku rozrostu tkanki roślinnej na liściach, łodydze lub korzeniach. Podczas poszukiwań owadów często na nie trafiam i chętnie fotografuję.
FOT. WITOLD OCHAŁ MAKROFOTOGRAFIA GALASY ŚWIAT W SKALI MAKRO
Na początku czerwca udało mi się na niewielkiej łące spotkać kilka pasikonikowatych (Tettigoniidae) usiłujących wydostać się ze swojej wylinki. Pasikoniki zazwyczaj linią się kilka razy, a swoją wylinkę najczęściej zjadają…
Poniżej zdjęcia jednego z nich podczas końcowego stadium linienia i chwilkę później z jeszcze nie rozprostowanymi czułkami.
Z
Maj, to tradycyjnie miesiąc, kiedy robię najwięcej zdjęć owadów. Tego małego pasikonikowatego (Tettigoniidae) spotkałem w drugiej połowie maja. Za wszelką cenę próbował ukryć się przede mną w żółtym kwiatku i jak na złość obracał ogonkiem do obiektywu.
Tego dnia (22 czerwca) popołudnie było chłodne, a na niebie wisiały chmury. Termometr wskazywał poniżej dwudziestu stopni. Z nudów pomyślałem, że wybiorę się na fotografowanie owadów. Na jednym ze ździebełek na łące zauważyłem maluteńką błonkówkę, która nie miała zamiaru przede mną uciekać. Myślałem, że to jakaś ofiara, na przykład pająka. Ale raczej nie, wyczytałem, że niektóre tak mają, że łapią się szczękami trawy i tak sobie wiszą.
Szedłem skrajem pola z jęczmieniem, kiedy zauważyłem dużego owada. Od razu poznałem, że z tym osobnikiem jeszcze nie miałem fotograficznej przyjemności. Miałem trochę szczęścia, bo jedyne dwa zdjęcia, które udało mi się zrobić, zanim odfrunął, wyszły nie najgorsze. Pokusiłem się o oznaczenie, według mnie to Diphyus palliatorius, błonkówka z rodziny gąsienicznikowatych (Ichneumonidae).
Dawniej, kiedy zaczynałem przygodę z fotografowaniem owadów, próbowałem fotografować każdego napotkanego. Teraz zwracam uwagę w zasadzie tylko na te, których jeszcze nie mam w swojej kolekcji i na te, które mam, ale darzę ich szczególnym sentymentem 😉 Wczoraj wracałem zadowolony po sfotografowaniu dwóch rzadko widywanych przeze mnie okazów, kiedy natknąłem się na parkę trzmieli (Bombus) bzykających na jednej z wyższych traw na skraju lasu. Sądziłem, że kiedy tylko podejdę uciekną, ale na szczęście myliłem się. Pozwoliły obfotografować się ze wszystkich stron.
Po deszczu można spotkać lekko przemoczone owady, które całkiem spokojnie sobie siedzą i nie mają nic przeciw ich fotografowaniu, bo myślą tylko o jednym – jak najszybciej wyschnąć. Tak też było z tym trzmielem (Bombus). Futerko co prawda wydaje się w porządku, ale myślę, że chciał się pozbyć z niego resztek wilgoci.
W długi majowy weekend spędziłem dużo czasu na fotografowaniu owadów. Po dwóch sezonach, kiedy nieco odpuściłem ten temat na rzecz krajobrazów, znów mnie makrofotografia wciągnęła.
Udało mi się po raz drugi sfotografować mrówkę królową. Biegała po wystającej z ziemi gałązce, lub resztce małego drzewka. Fotografowałem na oślep. Nie próbowałem nawet na nią idealnie wyostrzyć, bo nie było na to czasu. Łut szczęścia i okazało się, że dwa zdjęcia nie są takie złe.
Obstawiam, że to albo mrówka ćmawa (Formica polyctena), albo rudnica (Formica rufa).
Jeden raz tylko udało mi się zrobić zdjęcie szerszeniowi i było to sześć lat temu. Od tamtej pory robiłem wiele podejść, ale nigdy nie udało mi się go sfotografować w miarę dobrze. Kilka dni temu zauważyłem jednego szerszenia na krzaku berberysu. Był tak pochłonięty zbieraniem nektaru, że nie zwracał na mnie uwagi. Co prawda był bardzo ruchliwy, ale udało się zrobić kilka ujęć.